Zbliżam się do dziewięćdziesiątych drugich urodzin i czas najwyższy spojrzeć wstecz, podjąć próbę oceny własnego udziału w burzliwych wydarzeniach mijającej epoki. Jest to wyzwanie prawie niewykonalne, ale ulegam próżności i wystukuję słowo po słowie, zdanie po zdaniu wycieka z rozrzuconych zapisków i śladów w mej ułomnej pamięci. Najpierw jednak spróbuję odsłonić korzenie drzewa, z którego wyrosłem. Wobec jego bogatych rozgałęzień mam świadomość możliwości popełnienia błędów i przeoczeń, wszak na samym spotkaniu gałęzi rodziny Musiołów, które odbyło się 30 października 2015 roku w rodzinnym Jastrzębiu-Zdroju pt. nomen omen „Musioł tu być”, zjawiło się około 120 osób. A przecież to tylko jedna odnoga mojej rodziny, druga, jakże liczna, to linia mojej matki Marty Białeckiej, zamężnej z Franciszkiem Musiołem.
Siłą rzeczy stoję w rozkroku pomiędzy XIX a XX wiekiem, a wypadnie mi wkroczyć i w ten XXI – do końca nie wiadomo, co nam przyniesie. A więc, stary już Józefie Musiole, zanurz się nasamprzód w historię najbliższą, zaczynając od rodziny Musiołów wywodzących się z jednej z najbardziej polskich miejscowości na Górnym Śląsku, już czy jeszcze za czasów pruskich Marklowic obok Wodzisławia Śląskiego (datującego swój byt na 1257 rok), w byłym powiecie rybnickim.